Miłość przysięgana sercem – rozmowa z Martyną i Antkiem o ślubie, marzeniach i codzienności we dwoje [WYWIAD]

Niektóre historie zaczynają się przypadkiem, inne – jak ta – z codziennej rozmowy przez kamerkę, kiedy świat się zatrzymał, a ludzie szukali siebie wirtualnie. Martyna i Antek poznali się latem 2020 roku, w środku pandemii. Dzieliły ich setki kilometrów, ale połączyło coś, co szybko przerosło ekran komputera: ciepło rozmów, wzajemna ciekawość i uczucie, które rosło z każdym dniem. Ich związek dojrzewał naturalnie – bez wielkich deklaracji, ale z ogromną uważnością na siebie nawzajem. Dziś wracają wspomnieniami do tego, co ich połączyło, do dnia ślubu, który był spełnieniem wspólnego marzenia, i do codzienności, którą dzielą z uśmiechem i spokojem.

Na początek – poznajmy Was bliżej:

Jak się poznaliście i co Was w sobie nawzajem ujęło?


Martyna: Poznaliśmy się w lipcu 2020 roku przez internet – to były pandemiczne czasy.
Antek: Ja wtedy mieszkałem w Szwecji, więc przez pierwsze pół roku rozmawialiśmy codziennie przez kamerkę. Te rozmowy bardzo nas do siebie zbliżyły.
Martyna: Kiedy wreszcie się spotkaliśmy na żywo, przygotowałam dla nas obiad. Potem spędziliśmy spokojne popołudnie na oglądaniu filmu i rozmowach.
Antek: W drugiej osobie od razu ujęły nas wygląd i charakter – oboje zgodnie tak mówimy!
Martyna: Ja od razu poczułam, że go znam od zawsze.

Czy od razu wiedzieliście, że to „to”? A może wszystko zaczęło się zupełnie niewinnie?


Martyna: Od razu mieliśmy to poczucie, ale przez pół roku rozmów online zbudowaliśmy też przyjaźń.
Antek: Nie było jednego przełomowego momentu – wszystko rozwijało się bardzo naturalnie.
Martyna: Otworzyliśmy się na siebie właściwie jednocześnie.

Kto pierwszy powiedział „kocham Cię”?
Martyna: Antek był pierwszy.
Antek: Napisałem to chyba któregoś wieczoru na dobranoc.
Martyna: Było mi wtedy naprawdę miło – czułam, że moje uczucia są odwzajemnione.

Jak wyglądały Wasze przygotowania? Czy wszystko poszło zgodnie z planem?


Martyna: Przygotowania trwały osiem miesięcy. Organizowałam większość sama – wiadomo, Antek ufał moim wyborom, mamy podobne gusta. On bardzo pomagał przy papeterii i dekoracjach tuż przed ślubem.
Najtrudniejsze było zamawianie papeterii – formularze na wszystko osobno, milion razy to samo przepisywane. Strasznie długo to trwało.
Na początku myśleliśmy, że zrezygnujemy z kamerzysty, żeby zaoszczędzić, ale dziś wiemy, że to byłby ogromny błąd. Film to wspaniała pamiątka – dużo łatwiej sięgnąć po telefon i go obejrzeć niż nawet po album ze zdjęciami.
Bywały spięcia – wiadomo, organizacja wesela to duże przedsięwzięcie – ale ogólnie było pół na pół luzu i drobnych sprzeczek.

Co było dla Was najważniejsze w tym dniu – przysięga, goście, klimat?


Martyna: Najważniejsza była dobra zabawa i stworzenie klimatu w naszym stylu.
Antek: Postawiliśmy na włoską Toskanię – dużo cytryn, drzewka oliwne, pełna włoska natura.
Martyna: Robiliśmy to dla wszystkich – dla siebie, ale też dla rodziny i przyjaciół. Gdyby to było tylko dla nas, pewnie pojechalibyśmy za granicę z rodzicami i świadkami.

Czy było coś, co Was totalnie zaskoczyło lub rozśmieszyło w dniu ślubu?


Martyna: Zapomniałam welonu do kościoła! Na szczęście byliśmy wcześniej, więc moi rodzice zdążyli po niego wrócić. Był jednak lekki stresik.
Antek: Oczepiny były zabawne – naprawdę mieliśmy z tego dużo śmiechu.

Gdybyście mogli przeżyć ten dzień jeszcze raz – zmienilibyście coś?


Martyna: Nic byśmy nie zmienili.
Antek: Wszystko wyszło super.
Martyna: Może tylko tańców było mniej niż planowaliśmy, ale i tak było tyle wrażeń, że nie mam z tym problemu.
Co bym poradziła innym? Nie stresujcie się – będzie dobrze. I patrzcie na swoją drugą połówkę podczas ceremonii – nie na innych. Jak patrzysz na męża, trudniej się rozpłakać!

Jakie emocje towarzyszyły Wam w momencie składania przysięgi?


Antek: Ogromne wzruszenie i trochę trema – nawet mało jadłem przed ślubem.
Martyna: Ja czułam ukojenie i trochę się śmiałam – ksiądz żartował i rozładował atmosferę.

Czy był jakiś wyjątkowy moment, który zapadł Wam najbardziej w pamięć?


Antek: Przysięga – to był ten najważniejszy moment.
Martyna: Dla mnie przysięga i życzenia – dopiero wtedy naprawdę się popłakałam.
Oboje pamiętamy słowa i życzenia od bliskich – było nam wtedy ciepło na sercu, chociaż trochę zmęczeni tymi wszystkimi emocjami.

Co powiedzielibyście sobie nawzajem tuż po ślubie, gdyby nikt nie słyszał?


Martyna: Myślę, że oboje czujemy, że małżeństwo to ogromne błogosławieństwo dla nas.

Czy coś się zmieniło po ślubie – choćby w małych gestach czy codzienności?


Martyna: Czujemy jeszcze większą więź. Jest takie poczucie, że to naprawdę „na zawsze” – nawet podpisaliśmy dokument, więc oficjalnie już nie ma odwrotu! (śmiech)

Jak wyobrażacie sobie Waszą wspólną przyszłość za 5, 10, 30 lat?


Antek: Za 5 lat? Mieszkamy razem, tam gdzie jest nasza rodzina – tam jest dom.
Martyna: Za 10 lat chcemy mieć rodzinę, podróżować. Marzymy o ciepłym domu, gdzie każdy czuje się jak u siebie, z dziećmi i wspólnym czasem.
Antek: Za 30 lat? Liczymy na drugą młodość po odchowaniu dzieci – podróże, spacery i celebrowanie życia razem.

Macie już swoje “małżeńskie rytuały”?


Martyna: Spędzamy razem wieczory, oglądamy filmy. To nasz czas.

Jaką radę dalibyście parom, które są przed ślubem?


Martyna: Nie stresujcie się – ślub to duże przedsięwzięcie, ale wszystko jest do zrobienia. Przygotujcie jak najwięcej wcześniej. Ja robiłam domowe nalewki i konfitury na jesień rok przed weselem, żeby wszystko było gotowe. Ogromnie pomogła mi rodzina – takie drobiazgi jak pakowanie prezentów bardzo odciążają.
Nie warto kurczowo trzymać się planu co do minuty – zawsze coś się przesunie. A najważniejsze jest to, żebyście Wy jako para czuli się dobrze i spokojni – to Wasz wieczór.

A czego życzycie sobie na nową, wspólną drogę życia?


Antek: Cierpliwości i spokoju w każdej sytuacji.
Martyna: Dużo miłości i wyrozumiałości dla siebie nawzajem.
Oboje: Chcemy zawsze pamiętać o tym, co nas połączyło, i pielęgnować to każdego dnia.

Źródło zdjęć: Podesłane przez Martynę i Antka.